Boże mój jedyny, nie dało się chyba dobrać bardziej niehomoseksualnych aktorek, jakie mieli akurat w Hollywood... Wyglądają bardziej jak psiapsiółki, z których jedna się hajta, a druga pomaga jej zorganizować wesele. Zero chemii.
Chyba widziałaś inny film. Gdzie w tym filmie jakieś przygotowania do ślubu... Jedna scena w salonie z sukniami ślubnymi. totalnie nie o przygotwania do ślubu tutaj chodziło. Brak chemii!? Poszukaj sobie lesbijskiej komedii romantycznej to będziesz miała chemie, fajerwerki i inne nożyczki. Co do heteroseksualności aktorek.
Moim zdaniem Heigl zagrała dobrze, Bledel - tragedia...
Warto czytać dokładnie. Autor/ka napisał/a wyraźnie: wyglądały JAK psiapsiółki przygotowujące jedna drugiej wesele, a nie że tak było w filmie. Jak widać po niskich ocenach filmu na portalach branżowych (np. identycznych tu i na IMDb), jak i po opiniach, większość oceniających widzów miała podobny odbiór, czyli główny zarzut: brak wiarygodności obu aktorek, bo sam temat jest mega ważny i fabuła ciekawa, więc szkoda, że w najważniejszych rolach obsadzili miernotki i zmarnowali potencjał :( Fabuła 9/10, a wykonanie 3/10...
"bardziej niehomoseksualnych aktorek" Mówisz o wyglądzie? Bo jeśli tak to myślisz baaardzo stereotypowo. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile masz wokół siebie takich "niehomoseksualistek"
Heidl zagrała dobrze ale faktycznie Bledel słabo poszło.
Nie, nie mówię o wyglądzie, nie trzeba mnie uświadamiać, dzięki, znam swoje środowisko, wiem, jak wyglądam. Mówię o chemii, którą rzekomo znajdę wyłącznie w komediach romantycznych, o intymnej relacji między nimi. Gwoli ścisłości - chemia to nie "fajerwerki i inne nożyczki", ale przedstawienie realnego uczucia między bohaterkami. Sorry, ale Heigl w mojej ocenie jest ogólnie kiepską aktorką, może dlatego nie widzę tego, co wy gdzieś dostrzegacie.
Taak, to prawda, oglądając film, ciągle miałam w głowie, że są to przyjaciółki, a nie kobiety, które łączy jakieś głębsze uczucie, a ich wspólne sceny zupełnie nie były dla mnie wiarygodne ;) Ale film, pozytywny i potrzebny, także miło się oglądało ;)
To nie jest kwestia "niehomoseksulaności" aktorek. Ale fatalnej gry obu Pań. Wiarygodności w kreowaniu lesbijki na ekranie powinny sie uczyć od Blanchett i Mary(Carol). Ale chyba za dużo wymagam, Blanchett to jednak najwyższa półka światowa, a Mara kreacją Therese Belivet może nawet zgarnąć Oskara w tym roku.
Heigl zagrala przyzwoicie, ale jej partnerka faktycznie sprawiala wrazenie, jakby nie tylko nie chciala brac slubu, ale przede wszystkim grac w tym filmie.
Natomiast ojciec, matka i przede wszystkim siostra - uratowaly film. Swietnie zagrane role.
Nastawialem sie, ze nie dotrwam do konca filmu (jak np dzien wczesniej próbujac obejrzec "Dzien dobry kocham cie") - ale bardzo pozytywnie sie zaskoczylem. Film pozytywny.
wrzucilem dwa filmy w jedno zdanie, wiec wyjasnie sens mojej wypowiedzi :)
Zatem raz jeszcze:
"Wesele Jenny" - bardzo pozytywnie sie zaskoczylem. Film pozytywny.
"Dzien dobry kocham cie" - próbowalismy z zoná obejrzec dzien wczesniej, dalismy rade 15 minut, po czym skasowalem film z dekodera z predkosciá swiatla.
Film może i jest zagrany tak sobie, ale nie o to w nim chodzi, aby Heigl i Bledel odstawiały "superlesbijki". Film całkiem nieźle porusza temat, często niedostrzegany. Że zaakceptowanie faktu że twoje dziecko, czy siostra, brat, jest gejem/lesbijką jest trudne. Zaakceptowanie takiego faktu jest trudne, szczególnie w obłudnie konserwatywnym społeczeństwie. Film też nieźle pokazuje, że "ujawnienie się" geja, czy lesbijki, jest najtrudniejsze właśnie dla rodziny i otoczenia.
Mam podobne zdanie do Ciebie.
Co do chemii, a właściwie jej braku to zgadzam się z wszystkimi, ale sam film odbieram bardzo pozytywnie. Z resztą grę Heigl też.
To prawda, że nie chodzi o "odstawienie superlesbijek". Chodzi jednak o wiarygodność. Co z tego, że temat mega ważny, skoro główne aktorki nie wierzą w to co grają, a tym samym reżyser, która tak obsadziła role i na to pozwoliła (jakby były zmuszone zagrać w tym filmie i prywatnie były uprzedzone do postaci, które grają), to ten brak przekonania i wiarygodności udziela się widzowi. A szkoda, bo tego typu filmów powinno być jak najwięcej (zwłaszcza w obecnej polskiej sytuacji), bo mają wymiar edukacyjny i społecznie ważny, lecz dobrze zrobionych i przede wszystkim z sercem i przekonaniem...