(SPOILER ALERT!!!)(SPOILER ALERT!!!)(SPOILER ALERT!!!)(SPOILER ALERT!!!)
Czy tylko ja po obejrzeniu filmu odczuwałem niesmak, że lekarz przeżył i poleciał do Francji,
a bohaterowie których naprawdę dało się lubić poumierali i to jeszcze dokładnie przez albo
dla niego. Minister zdrowia - zabity przez niego, żona Amina - zabita przez niego, bo młody nie
uchował pały w spodniach. No i kolejna porządna postać czarnego doktorka odstawiła
centralnego kamikadze, dla człowieka, którego nawet nie lubił. Mimo że ma rodzinę...
Słowem - film niezły, bohater do bani. Rozumiem, że może i nudne by było jakby był
jednowymiarowy, czy też w stu procentach "biały". Ale tutaj to już przegięli w drugą stronę.
Toć to wcielenie zła! I my mamy mu kibicować? Nie oszukujmy się - Last King of Scotland to
nie jest kino moralnego niepokoju, tylko czyste kino przygodowe z odrobiną akcji.
Powinniśmy ściskać kciuki, żeby bohaterowi udało się wyjść z opresji. A ja przez cały film
myślałem, żeby gościu w końcu kojfnął, bo jego licznik zabitych powoli zawstydza Amina.
A ja całą końcówkę ''modliłam się'', by przeżył. Może nie jestem zbyt obiektywna, bo po prostu uwielbiam McAvoya i chyba nie wybaczyłabym reżyserowi, gdyby go uśmiercił. Z resztą nie obarczałabym winą samego głównego bohatera, machiną napędową tylu zbrodni był sam Amin, jego sposób rządzenia i życia osobistego.
Pozostaje mi tylko współczuć ludziom, którzy oceniają bohaterów i całe filmy poprzez własne sympatie i antypatie dla buzi aktora lub aktorki. Czytałem, że producenci serialu "Gra o tron" zastanawiają się nad zmartwychwstaniem postaci granej przez Seana Beana, pod wpływem nacisku fanów, ale to jeszcze mogę zrozumieć - sympatia dla postaci, OK. Ale są też "filmoznawcy" którzy z góry potrafią skrytykować (nawet przed premierą) lub odrzucić film, ponieważ nie lubią Brada Pitta czy innej Mii Farrow, którzy mają w nim wystąpić. Kondolencje dla Waszej ignorancji....
Z tego co wiem to filmweb jest otwartą stroną dla każdego a nie tylko dla krytyków filmowych, tak więc każdy ocenia według własnych upodobań. Jeżeli ktoś ocenia film po buzi aktora oraz innych elementach jak np. jego gra aktorska oraz ogółem co film przekazuje to chyba nie jest na tyle źle aby nam współczuć, hm?
Jeżeli ktoś ocenia film na 1 ponieważ jest np. homofobem (nawiązuje tu do postu w temacie filmu "I love you Philip Moris") to, wg mnie oczywiście- takim ludziom powinno się współczuć.
A właśnie biorąc pod uwagę to, że to otwarta strona jest wiele osób które w różnoraki sposób oceniają filmy wg własnych upodobań i uważam, że ocenianie filmu gdzie bierze się pod uwagę czy lubisz tego aktora czy nie bardzo jest średnią zbrodnią w porównaniu z ludźmi takimi jak podałam wyżej albo np. film Alby dać na 10 ponieważ jest niezłą laską- co też już się zdażało... Oceniam McAvoy'a tak a nie inaczej ponieważ bardzo lubię jego twarz, głos oraz myślę, że jego gra aktorska jest na dobrym poziomie... oraz biorę po uwagę cały film oczywiście.
By the way- wiadomo, że film, gdzie gra ulubiony aktor jest trudniej oceniać obiektywnie ale wydaje mi się, że w miarę daje rade.
Czekaj czekaj to znaczy, że ludzie homoseksualni są "nienormalni"? Znaczy to chyba, że są "inni"? Od kiedy to "inność" jest zła? Ciekawe kto pierwszy wyznaczył co "normalne" a co "nienormalne" .
Nie rozumiem takiego podejścia... czemu homoseksualista miałby być inny niż reszta...? Przecież kocha, przywiązuję się, myśli, odczuwa... jedyne co jest inne to osoba z którą jest związany i nie tylko seksualnie ale też emocjonalnie. To jest taki sam człowiek jak Ty! Pomyśl co by było jakby większość ludzi na świecie była homoseksualistami- a Ty hetero musiałbyś się chować ze swoją orientacją i byłbyś podmiotem wyzwisk i szyderstw ze strony innych.... czy tak trudno w dzisiejszych czasach wczuć się w położenie w innych osób? Spojrzeć z ich perspektywy?
Gdyby wiekszość była homoseksualistami bylibysmy jednym z ostatnich pokoleń ludzi
nie zamierzam przyrównywać homoseksualizmu do choroby czy jakiejś ułomności
ale jeśliby spojrzeć choćby i z tego punku widzenia to czy te wszystkie choroby czy drobne mutacje które przez miliony lat zawsze towarzyszyły pewnemu procentowi każdej populacji są też czymś tak strasznie nienaturalnym??
homoseksualizm jest udokumentowany prawie od początków ludzkości (a i u zwierząt się zdarza) i jakoś póki co nasz gatunek nie wyginął z tego powodu..
sądzisz, że ewolucja po tylu latach prób by sobie pozwoliła na takiego samobója :) w końcu jednak po coś u większości populacji jest tak silnie wryty w instynkt ten popęd płciowy do płci przeciwnej
Mutacje są raczej czymś nienaturalnym (i przeważnie strasznym). A teoria ewolucji jest prawdopodobnie wyssana z palca.
Ty za to prawdopodobnie nie ukończyłeś nawet gimnazjum. Doucz się trochę, zanim zaczniesz komentować, bo to naprawdę żenujące, kiedy osoba, nie znająca się na danym temacie, wypowiada się na ten temat. Niby masz do tego prawo, ale pomyśl o mądrych ludziach, którzy czytają Twoje bzdury - dołujesz swoim istnieniem.
Jeśli ktoś ci powie, że masz więcej punktów IQ niż 70- nie łudź się, ładuje cię w konia
Fobia nigdy nie jest normą zdrowego człowieka.
Jest jednostką chorobową (zaburzenie nerwicowe).Każda fobia.
Skoro zdrowy człowiek powinien być normą - to nie ma czegoś takiego jak normalny homofob.
Pozdrawiam
Ciekawe te naukowe wyjaśnienia terminu fobii. Jednak homofobia nie podchodzi pod tą definicję, ponieważ gdyż jest reakcją na postawy i zachowania jeśli nie chorobowe to co najmniej nienaturalne, które prezentują osoby homoseksualne. Mam nadzieję, że to jasne i klarowne, i możemy zakończyć ten temat, który trochę prowokacyjnie rozpocząłem kilka lat temu i który wydawało mi się celnie zakończył Zawisza87. Pozdrawiam
"Nie oszukujmy się - Last King of Scotland to
nie jest kino moralnego niepokoju, tylko czyste kino przygodowe z odrobiną akcji.
Powinniśmy ściskać kciuki, żeby bohaterowi udało się wyjść z opresji."
Nie lubię tego pisać, ale chyba nie zrozumiałeś filmu. To jest film o tym jak naiwny przybysz z Zachodu daje się uwieść sile Amina i oczarować jego egzotyką i który jest na tyle głupi i ślepy, że nie dostrzega oczywistego, widzi tylko to co chce widzieć - i jest przez to emanacją całego zachodniego świata, który też się tak zachowywał (i często nadal zachowuje). Przymyka oczy na łamanie praw człowieka dopóki nie zostanie przekroczona granica, kiedy trzeba będzie zareagować i obudzić się z tej moralnej śpiączki. Bohater jest wkurzający, bo jest naiwnym i egoistycznym idiotą, ale ten film stawia pytanie, czy właśnie tak nie postępuje cały zachodni świat? (poczytaj o tym jak początkowo Zachód traktował Amina i innych dyktatorów, jak dawał im się wodzić za nos).
To nie jest film o wybitnie dzielnym i inteligentnym bohaterze. Nicholas to nie doświadczony życiem gość, to synalek z dobrego domu, dopiero po zrobieniu dyplomu, który palcem na globusie wybiera gdzie pojedzie. Nic o Ugandzie nie wie, liczy tylko, że będzie szlachetnym, podziwianym doktorem. I dlatego jego rola, naiwniaka, który łyka kit Amina jak żaba błoto, sprawdza się doskonale. A uratowany przez dr. Junju został po to, aby nagłośnić zbrodnie Amina, dać świadectwo. Bo co z tego, że gdzieś są popełniane zbrodnie ?Służby specjalne i wywiad o tym wiedzą, ale robią dobrą minę do złej gry. Dopiero, kiedy ktoś napisze książkę albo film (np. Sołżenicyn, Saviano, Szałamow) opinia publiczna otwiera oczy ze zdumienia i zaczyna chwytać temat.
Nie ma się o co spierać, bo wszyscy macie po części rację. Nicholas to stereotypowy przykład człowieka zachodu. Taki pożyteczny głupiec, którego jedynym zadaniem było ocieplanie wizerunku Amina i nadaniu jego dyktaturze pseudopostępowego charakteru. Tak jak założyciel tematu nie dostrzegam u Nicholasa pozytywnych cech i przez to wcale mu nie kibicuje. Ale to, że został uratowany przez doktora Junju jest dla mnie zrozumiałe, bo odzwierciedla to po części w jaki sposób biali przybysze są postrzegani przez w tym przypadku Ugandyjczyków. Jest w doktorze Junju przekonanie, że Nicholas przekaże światu prawdę o tym co dzieje się w Ugandzie, przez co zmieni bieg historii (przynajmniej tej ugandyjskiej). Wg mnie jest to myślenie cokolwiek naiwne, gdyż zważywszy na fakt jakim człowiekiem jest Nicholas, raczej będzie on siedzieć cicho, niż głosić prawdę o zbrodniach Amina, których mimowolnie był częścią. Poza tym tam, gdzie krzyżują się potężne interesy państw jeden człowiek nie jest w stanie zmienić nic.
Widać w tym wypadku to naiwne myślenie się powiodło. Lekarz opowiedział tę historię?
Nie za bardzo rozumiem twojego toku myślenia. To nie jest film biograficzny i wiemy tylko tyle ile reżyser na spółkę ze scenarzystą nam pokazali. Nie wiadomo więc co zrobił Nicholas po powrocie do domu i czy komuś opowiedział swoja historię.
Nie mówiłem nic o filmie biograficznym, ale skoro "film oparty na prawdziwych wydarzeniach", to raczej tej historii nikt inny opowiedzieć nie mógł poza młodym, szkockim lekarzem?
Chyba, że "prawdziwe wydarzenia" dotyczyły tylko tego, że Amin faktycznie fascynował się Szkocją i mianował się jej ostatnim królem? A jeśli tak, to "Epoka Lodowcowa" też jest filmem opartym na "prawdziwych wydarzeniach". ;)
P.S. Podobała mi się "agentka Scully" - ledwie ją poznałem.
ja właśnie dla niej (tj. Gillian) ściągnąłem ten film. Może tu się skupię na jej postaci - mianowicie jest dla mnie wzorem aktorki (niesamowita już w samym Archiwum) i mam mały niedosyt że tu jej za wiele nie było, miałem nadzieję że na koniec jak lekarz ją zobaczy w autobusie się coś zmieni, ruszy. Ech. Kocham ją. Ślicznie jej w blondzie ;-)
nie wiedziałem na początku, że to film na faktach, ciekawe. Niestety nie zmienia to faktu że początek dla mnie wieje nudą, dopiero druga połowa (próba obalenia, leki i chęć ucieczki) nabiera tempa, tego zabrakło mi w pierwszej części. Może dlatego mnie przeraża to ile on trwa.. choć nie przeczę, końcówka (od konferencji, zejścia na dół szpitala i zobaczenie żony Amina, uprowadzenie samolotu) szybka i przyjemna, szkoda że tego samego o początku filmu nie można powiedzieć. A jak na złość właśnie tam grała Gillian.. dałem na początku 6, ale jednak zmieniłem na 7, może 6 za niskie.. choć nie wiem, muszę przemyśleć jeszcze raz. Ale nie obejrzę znowu.
http://afryka.org/afryka/kilka-faktow-o-ugandzie-idi-amina,news/
http://time4men.pl/polecamy/idi-amin-rzeznik-z-ugandy.html http://film.onet.pl/wiadomosci/kilka-faktow-o-ugandzie-idi-amina,1,3809743,wiado mosc.html
http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=4575597
też ciekawiło mnie co z tego filmu jest prawdą a co fikcją :)
tak czy inaczej film mi się spodobał i na pewno obejrzę go jeszcze :)
bardzo ładny komentarz :P nie wiem czy masz na myśli grę McAvoya, ale moim zdaniem świetnie poradził sobie z odegraniem roli naiwnego 'białasa', tak, jak to opisałeś. Ja bardzo wczułam się w jego postać, ponieważ mnie przekonał, jednak nie jest on aktorem który może spodobać się wszystkim, szkoda.
Nie musi się podobać wszystkim, chodzi właśnie o to, że przekonująco zagrał, co pozwoliło Ci wczuć się w postać.
high-five.
Ale trochę mi źle że nie zawsze mogę ocenić go obiektywnie bo dla mnie jest cudowny zawsze i wszędzie, nawet grając w najgorszym chłamie. Ale ten film chłamem nie jest więc nie bardzo rozumiem opinię że nie poradził sobie z nim. Na szczęście nie jest Pattinsonem.
a baranie (mendoza_3)nie pomyslales, ze napisy ostatnie mowiace o tym ze przezyli na koniec wzscy uwolnieni ludzie oprocz jednego, swiadcza o tym ze lekarz mógł jednak zginąc a nie przezyc ?,
lepiej oglądnij jeszcze raz zamiast wyzywać ludzi od baranów! napisy dotyczą pozostałych zakładników uwolnionych 48h później.. doktorkowi udało się prześlizgnąć z grupką wcześniej wypuszczonych
Na pewno nie nie poleciał tym samolotem do Francji (lewaccy bojówkarze nie dopuściliby do sytuacji w której ktos nie zidentyfikowany jako nie-Żyd opuścił lotnisko, a przecież nie miał dokumentów)
szukasz zaczepki? komandosi albo jak wolisz 'lewaccy bojówkarze' odbili resztę już po odlocie samolotu
widać 'czarni bojówkarze' nie byli tak rozgarnięci jak 'lewaccy' i dokumentów nie sprawdzali
Lewaccy bojówkarze to tzw terroryści i to oni kontrolowali kto odleciał wolno (jesli sądzisz że zostawili to niepewnym ideologicznie ludziom Amina to jestes naiwny).
mój błąd, myślałem że masz na myśli izraelskich komandosów..
ale po:
1) jak pewnie zauważyłeś doktorek wcale nie leciał tym porwanym samolotem, on nawet nie był zakładnikiem terrorystów, był pod 'opieką' ludzi Amina;
2) drugi doktor, Junju (czy jak mu tam), pomógł Nicholasowi;
3) ta 7 terrorystów bądź co bądź była u Amina w gościnie i raczej nie mieli możliwości by się szarogęsić a już na pewno interesować się tym co robią ludzie Amina.
poza tym historia doktorka to fikcja więc zwyczajnie się czepiasz, nigdzie nie przytaczałem faktów historycznych tylko przebieg fabuły.
Ten szkocki lekarz to z dużym prawdopodobieństwem postać fikcyjna i to powinno zamknąć dyskusje na temat jego 'wydostania się' z Ugandy.
Mendoza - Film był taki jak realia nie mogli tego zmienić, skoro doktor przeżył to widocznie musiał. Mnie osobiście sie nie podobał ale tylko dlatego że pokazał okropne wzajemne traktowanie sie ludzi. Jak można kogos powiesic żywcem , mi to przez mysl nie przechodzi poprostu.
Wieszanie kogoś kto już nie żyje jest raczej pozbawione sensu :p Są gorsze przykłady bestialstwa niż powieszenie. Filmy ukazujące takie rzeczy również są potrzebne.
U mnie też bohater popsuł efekt. To znaczy, rozumiem zawoalowaną krytykę zachodu pod postacią białego naiwniaka, ale mimo wszystko to mierzi. Trochę jak w horrorach, w których ludzie proszą się o straszliwą śmierć. Znacznie lepszy efekt - moim zdaniem - dałoby wrzucenie w charakterze głównej postaci takiego everymena jak choćby w shooting dogs. A temu facetowi zupełnie nie potrafiłem ani współczuć, ani wczuć się w jego sytuację.
Na pewno nie nie poleciał tym samolotem do Francji (lewaccy bojówkarze nie dopuściliby do sytuacji w której ktos nie zidentyfikowany jako nie-Żyd opuścił lotnisko, a przecież nie miał dokumentów), zresztą pewnie był postacia fikcyjną. A film był o Aminie i różnych obliczach jego reżimu. Częściowo też rozprawia sie z mitem szerzenia cywilizacji przez białego człowieka oraz prezentuje zgubny wpływ władzy i zaszczytów na młodego i niedojrzałego człowieka.
Zgadzam się z założycielem tematu, w ogóle Idi Amin nie został w tym filmie przedstawiony jako straszny dyktator, bo dopiero pod koniec widać te jego złe strony ale przez większość filmu dla widza wydaje się być całkiem przyjaznym czarnuchem. Nicholas rzeczywiście był w tym filmie przez Idiego traktowany jak król Szkocji może stąd ten tytuł, ogólnie to fajny film ale dziwi mnie i zastanawia czy rzeczywiście tak było, że Amin był strasznym zbrodniarzem a udawał przed mediami takiego dobrego i czy rzeczywiście jakiś doktorek ze Szkocji był jego wielkim ziomkiem, któremu kupił samochód, dał super chatę itp.
Już na poczatku filmu jest pokazana jego wściekłość w obliczu a tylko zwichnął sobie kciuk (?).
Oglądałes to w ogole?
Oglądałem cały, film ogólnie dobry tylko właśnie ja bym na miejscu reżysera pokazał to jeszcze brutalniej.
Fakt, że było parę scen (scena z rozwalonymi zwłokami, albo scena wieszania za cycki) tylko, że ja przez ponad połowę filmu postrzegałem Idi Amina jako postać pozytywną. Ale może to i dobrze, że film budzi w ludziach mieszane odczucia i każdy postrzega bohaterów trochę inaczej.
No ale przecie już w właśnie tej scenie z kciukiem widać , że to jakiś świr. Nie wiadomo czy ci przybije 5 czy zastrzeli.
Może rzeczywiście za mało makabry ale Foresta bym się nie czepiał.
Ne jest powiedziane, że wszyscy powinniśmy trzymać kciuki za tego lekarza, każdy ma inne odczucia, i to dobrze jeśli film wzbudza różne emocje. Z resztą jest na podstawie książki,
moim zdaniem obie postacie były dobrze zagrane, mnie przekonały
Masz rację! Też nie polubiłam głównego bohatera, przyjechał sobie biały człowiek do Afryki i myślał, że może dymać mężatki bez konsekwencji. Śmierci mu nie życzyłam ale fajnie, że dupę umoczył. A to, że główny bohater nie przypadł wszystkim do gustu to tylko niewątpliwa zaleta tego filmu^^.